Nie wiem dlaczego, ale lubię to opowiadanie i postanowiłam przenieść je ze starego bloga :)
podkład muzyczny;(Yiruma) River Flow in You - Sungha Jung (Piano) (http://www.youtube.com/watch?v=AsZG-fo1-Q4)
,,Prawdziwe cierpienie może nas spotkać tylko ze strony tych, których kochamy"Anna Kamieńska
Patrzyłem na rozgwieżdżone niebo marząc o lepszym jutrze. Dlaczego to musiało się tak potoczyć? Minęły już dwa lata...dzisiaj nasza rocznica, a ciebie brak. Znów zostawiłeś mnie samego, znów nie ma ciebie kiedy jesteś mi potrzebny. Pamiętam dni kiedy wypełniała nas miłość do siebie nawzajem. Byliśmy nierozłączni, gdzie ty tam ja. Razem śmialiśmy się, płakaliśmy, cieszyliśmy z wygranych i pocieszaliśmy po porażkach. A dzisiaj? Ja nadal kocham, a ty? Kiedyś bez wahania powiedziałbym że tak, ale teraz? Miałbym wątpliwości... Dawniej cierpiałem, roniłem łzy nie mogąc mieć cię blisko.Dwa lata po tym pięknym dniu, kiedy wyznałeś mi miłość, znów więdnę niczym kwiat pozbawiony wody. Niby jesteś tuż obok, niby przytulasz, ale to już nie jest to. Dajesz mi tylko pustą powłokę, nie ofiarując swoich uczuć. Nie widzę już tamtego szczęścia gdy mnie widziałeś, tej miłości i tego pożądania jak w tamte upojne noce. Teraz wolisz spędzać czas z przyjaciółmi.... Tego dnia też tak jest. Zapomniałeś o tym tak ważnym święcie...o nas... O dniu który zmienił całkowicie nasze życia. A ja? Znów samotnie czekam na twój powrót. Z utęsknieniem patrzę w okno mając nadzieję, że ujrzę twoją sylwetkę. Codziennie zastanawiam się co takiego zrobiłem...może ci już nie wystarczam? Oparłem czoło o szybę. Zimno rozchodziło się po moim ciele. Dotknąłem twarzy i z zaskoczeniem poczułem, że jest mokra. Dopiero teraz do mnie dotarło że płaczę. Słone krople rozpoczynały swoją wędrówkę, aby przemierzyć policzki, brodę i skończyć swój krótki żywot na materiale moich spodni. Zagryzłem wargę i zabrałem się do tego to co powinienem zrobić już dawno. Kiedy tylko zacząłeś się ode mnie odsuwać. Zebrałem wszystkie moje rzeczy i spakowałem je do torby. Byłem przecież tera niczym innym jak tylko uciążliwym bagażem, którego trzeba się pozbyć. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. 24.00. Już spakowany położyłem się na kanapie. Po chwili zmorzył mnie pełen koszmarów sen. Jakieś dwie godziny później obudził mnie tak długo wyczekiwany szczęk kluczy. Otworzyłem zaspany oczy i spostrzegłem twoją postać we framudze korytarza. Wróciłeś.... Miałem ochotę rzucić ci się na szyję szepcząc że tęskniłem jak za dawnych czasów, ale się powstrzymałem. Smutny przyglądałem się twojej obojętnej minie. Nawet nie zauważyłeś nakrytego stołu z zimną już kolacją dla dwojga, małego pudełeczka pośrodku niego i zgaszonych świec.
- Akira....-szepnąłem cichutko ciągle siedząc na kanapie.
-O! Ruki...nie śpisz? Ja chyba pójdę. Dobranoc- poinformowałeś mnie wchodząc do sypialni. zawiodłem się. Nawet nie przywitałeś się jak należy..nie przeprosiłeś. Łzy znowu zebrały mi się w oczach. Podszedłem do drzwi prowadzących do pokoju. Już spałeś. Włosy miałeś rozrzucone na poduszce i oddychałeś głęboko. Nie mogąc się powstrzymać złożyłem delikatny pocałunek na twoim czole. Ostatni pocałunek.
-Żegnaj, kochanie-szepnąłem i wyszedłem z naszego..nie TWOJEGO mieszkania zostawiając tylko kartkę z wyjaśnieniami na stole. Zostawiając ciebie, roztrzaskałem swoje serce na pół. Miałem nadzieję że będziesz szczęśliwy...
***Dwa miesiące później***
Nie wiem ile czasu minęło, ile łez uroniłem. Nie wyglądam już jak dawny Ruki i tak też się nie zachowuje. Kiedyś zawsze uśmiechnięty, zadbany i radosny...dzisiaj z podkrążonymi, spuchniętymi oczami, smutny...cień tego kim byłem. Złapałem w palce ciemne pasemko. Blond farba już prawie całkowicie z nich zeszła. Narzuciłem na siebie jakąś starą bluzę i wyszedłem do pobliskiego sklepiku. Tak jak codziennie starsza sprzedawczyni spojrzała na mnie współczująco maskując to uśmiechem, a ja jedynie skinąłem jej głową, złapałem jogurt i gazetę. Podałem jej drobne i wróciłem do mieszkania. Po tamtym dniu zerwałem wszystkie kontakty oraz wyprowadziłem się. Zmieniłem nawet numer telefonu mając dosyć ciągłego wydzwaniania do mnie. Tęskniłem za chłopcami, zespołem...za tym na co pracowaliśmy przez tyle lat. Najbardziej jednak tęskniłem za tobą, Za twoim uśmiechem opiekuńczością, za tym jak mnie traktowałeś. Przedarłem się do salonu potykając się o jakieś rupiecie. Taaa...nie miałem nawet siły posprzątać, mimo że kiedyś byłem trochę pedantem. Usiadłem w fotelu i otworzyłem czasopismo. Znów mogłem zobaczyć twoją twarz. Uśmiechałeś się delikatnie patrząc w obiektyw. Tym co łamało mi raz po raz serce, był fakt że znalazłeś sobie innego. Stał obok ciebie przytulając się, a ty go obejmowałeś ramieniem.
-Kiedyś to ja byłem twoją księżniczką.-wychrypiałem i wybuchłem płaczem. Nie mogąc już tego znieść, wyrwałem tą stronę, zgniotłem ją i rzuciłem na górę piętrzących się po środku pomieszczenia gazet. Był jedynym sposobem żeby być blisko was. Zwinąłem się w kłębek i szlochałem dalej. Łamiącym się głosem zacząłem nucić naszą piosenkę. Napisaliśmy ją razem pewnego letniego wieczoru nad wodą w parku. Znaliśmy ją tylko my. Mówiła o tym co było dla nas najsłodsze i najpiękniejsze, o tym czego obiecaliśmy nigdy nie stracić...o naszej miłości. Miłość....choć tak wspaniała to potrafi wystawiać na próby, sprawia też ból i cierpienie. Ale jeśli jest prawdziwa to przetrwa wszystko, nawet długą rozłąkę i pozwoli znów cieszyć się sobą nawzajem. Miłość zmienia człowieka. Uczy być wyrozumiałym, kochać bezinteresownie i robić dla innej osoby wszystko, choćby była to największa głupota. Bywa też, że niszczy ludzi, wrzuca w obłęd i nie pozwala funkcjonować. Jedna to cudowne czuć bliskość drugiej osoby, mieć w niej podporę... Bo nawet najnowocześniejszy most runie bez oparcia. Ja....kochałem Akirę miłością prawdziwą, nieskazitelną... Ale on wyraźnie mnie nie. Zebrałem się w sobie i postanowiłem się przełamać. Pójdę w tamto miejsce...do tamtego parku.
Pół godziny później byłem już na miejscu. Woda delikatnie falowała zniekształcając odbicie księżyca w pełni. W powietrzu, tak jak wtedy gdy wyznałeś mi tu miłość, unosił się delikatny zapach jaśminu. Zaciągnąłem się nim i zamoczyłem rękę w chłodnej wodzie. Małe zmarszczki, burzące idealną powierzchnię załamywały się na filarach mostku na którym siedziałem. Taki spokój...nagle ciszę przerwał odgłos kroków. Dźwięk buta stawianego na żwirze. Spojrzałem do tyłu i zobczyłem ciebie. Nie wyglądałeś na szczęśliwego. I wtedy nasze oczy się spotkały.
-Ruki?- zamarłeś na chwilę, żeby zaraz ruszyć w moją stronę.
-Ruki! Och, Ruki.....-wyszeptałeś opadając na kolana i przytulając mnie rozpaczliwie. Chciałem oddać ten gest, wtulić się w ciebie, mocniej poczuć to ciepło bijące od twojego ciała, ale...przypomniałem sobie, że mimo zawieszenia zespołu, twoje życie toczy się dalej.Masz chłopaka, który czeka na ciebie w domu. Jest dla ciebie tym, kim ty jesteś dla mnie. Czyli całym życiem. Delikatnie odepchnąłem cię od siebie. Nie rozumiałeś o co mi chodzi i spojrzałeś na mnie z tęsknotą.
-Taka...-szepnąłeś po raz kolejny i już miałeś wpić się w moje usta, gdy poderwałem się na nogi.
_Nie! Rei, nie! Masz teraz kogoś innego! Nie rób mu tego co zrobiłeś mi! Nie łam mu serca!-krzyknąłem czując że słone krople zaczynają spływać i po policzkach.- Idź do niego! Wracaj do domu! Zapomnij o mnie i bądź szczęśliwy!
Korzystając z twojego oszołomienie popędziłem w stronę ulicy prowadzącej do mojego mieszkania. Po chwili usłyszałem że za mną biegniesz i mnie wołasz. Przyśpieszyłem i w końcu wybiegłem z parku.
-Ruki! To nie tak jak myślisz! To nie jest mój chłopak! Wytwórnia kazała nam się razem pokazywać! Nie kocham go!- wrzeszczałeś- Bo kocham tylko Ciebie!! Moją malutką Księżniczkę!- słysząc to zamarłem w połowie jezdni. Łzy mocniej zaczęły spływać po moich policzkach. Tym razem jednak były to łzy szczęścia.
-Też cię koc..-zacząłem, ale znów przerwał mi twój krzyk.
-Ruki! Uważaj Cięża...-rozpaczliwie próbował mie ostrzec, ale ja już nie usłyszałem końca zdania. Poczułem tylko ból..a potem nic..pustka...
Hey! Zapraszamy na nasz blog z fanfickami. W tym najnowszy opek z gazette love! <3
OdpowiedzUsuńLiczymy że się spodoba równie mocno jak twoje opowiadanie :D
http://yin-yang-fanfics.blogspot.com/
31 yr old Statistician IV Shane Franzonetti, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Ghost hunting. Took a trip to City of Potosí and drives a Ferrari 400 Superamerica. przejsc na strone
OdpowiedzUsuń