Hej :)
jestem Kitsu i przybyłam żeby zaśmiecać internet ba
dziewiem mojego autorstwa xd Notki (mam nadzieję) będą pojawiać się w miarę regularnie o ile ktoś będzie to czytał. Mam nadzieję że chociaż tym razem uda mi się poprowadzić bloga dłużej niż kilka miesięcy...ech ten słomiany zapał.
No więc...dzisiaj mam dla was króciutki ala prolog do pierwszego opowiadania na tym blogu. Miłej lektury i liczę na jakiekolwiek komentarze, bo chcę wiedzieć czy warto to kontynuować ;)
p.s przepraszam za moją interpunkcję ;-;
paring- w pierwszych częściach reituha
,,Jeśli tu jesteś, to wszystko czego potrzebuje"
The GazettE- Katherine in the Trunk
*1991 rok*
-Aki! Aki!-krzyczałem rozentuzjazmowany stojąc pod drewnianym domkiem na drzewie. Po chwili z malutkiego okienka wyłoniła się czuprynka mojego najlepszego przyjaciela.
-Hej Shima!- chłopak szybko, nawet jak na dziesięciolatka, zszedł po drabinie zeskakując z kilku ostatnich szczebli.
- Co tam masz?- próbował zerknąć zza poły mojej kurtki. Z duma wyciągnąłem spod niej małego kociaka, co spotkało się od razu z radosnym okrzykiem. Niestety uśmiech szybko znikł z mojej twarzy. Karmelek-bo tak nazwałem swoje znalezisko- wystraszony nagłym hałasem zatopił pazurki w moim przedramieniu sycząc ostrzegająco. Pisnąłem cicho, ale nawet przez myśl nie przeszło mi aby go puścić. Zamiast tego przycisnąłem zwierzaka mocniej do siebie modląc się żeby nie uciekł. Po chwili Aki zaprosił mnie do swojego domku, gdzie rozsiedliśmy się wygodnie na poduszkach. Zawsze zazdrościłem mu tego miejsca. Przypominało mi twierdzę piratów. Na ścianie wisiała ogromna, czarna flaga z trupią czaszką, a cała reszta utrzymana była w czerwieni. Stało tam kilka skrzyneczek zastępujących szafki, podłogę zaścielał mięciutki dywan i kilkadziesiąt jaśków. Ja nie mogłem sobie pozwolić na coś takiego pozwolić, bo tatuś twierdził że na podwórku nie mamy odpowiedniego drzewka. Na całe szczęście Akiś pozwalał mi się ze sobą bawić! I do tego był dla mnie taki miły....bronił mnie przed innymi dziećmi, dzielił kanapkami....Mój bohater! Uśmiechnąłem się do siebie. Tym razem przez resztę dnia zajmowaliśmy się kociakiem jedząc ukradzione z domu słodycze. Mimo że spędzaliśmy ze sobą całe dnie zawsze gdy tylko mój tatuś po mnie przychodził nie chcieliśmy się rozstawać. Wtedy tez tak było.... Na domiar złego Aki tak smutno patrzył na zwinięta na poduszce kuleczkę. Chłopak pierwszy zszedł po drabince stając przy swojej mamusi i czekając na mnie. Dogoniłem go i po chwili wahania wręczyłem mu do rączek Karmelka.
-To dla ciebie-wyszczerzyłem się do niego, a on zaskoczony najpierw spojrzał na mnie, a potem na panią Suzuki z niemym błaganiem na twarzy.
-No już, już-kobieta zaśmiała się serdecznie- podziękuj ładnie koledze.
Szczęśliwy podbiegł od razu do mnie i ku zdziwieniu dorosłych zacisnął pulchne paluszki na moich policzkach całując mnie prosto w usteczka.
-dziękuje! Kocham cię Kouyou!- zrobiłem się calutki czerwony- A właśnie! Mamuś! A Kouyou zostanie moją żoną!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz