hej :3 Tym razem notka jest troszkę szybciej niż myślałam.... Może krótka, ale zawsze coś ;)
Tamte szczęśliwe dni minęły nieubłaganie.
Trwały krótko, ale byliśmy szczęśliwi.
Mimo wszystko byliśmy szczęśliwi...
The GazettE- Wakaremichi
*7 lat później*
Dużo się zmieniło. Już przecież nie byliśmy naiwnymi dziesięciolatkami....Każdy z nas znalazł się w innej szkole-ja w liceum, a Akira w technikum motoryzacyjnym- mieliśmy też innych znajomych. A raczej Akira ich miał...ja byłem raczej odludkiem, więc nie mogłem poszczycić się znajomością połowy miasta. To nie była jedyna różnica...Moja wątła i delikatna sylwetka zaczęła aż razić przy doskonale zbudowanym ciele mojego przyjaciela. Stawał się prawdziwym mężczyzną przyciągającym spojrzenia płci przeciwnej na każdym kroku. Po pewnym czasie zorientowałem się że nie tylko ich. Ku mojemu przerażeniu sam też zacząłem łapać się na chorobliwym wpatrywaniu w niego. Bałem się tego...Bałem się poczuć do niego czegoś więcej. Mimo wszystko nie odsunąłem się. Nadal wszędzie chodziliśmy razem, choć przy nim i jego przyjaciołach czułem się dziwnie....Byłem najbardziej zniewieściały i delikatny, a co gorsza często nie bardzo orientowałem się o czym oni mówią. Te wszystkie przekładnie, zębatki, rurki i inne cholerstwo były dla mnie czarną magią. Wszystko to sprawiało że w czasie spotkać, być może nieświadomie, byłem spychany na bok. Po prostu siedziałem tam jako bierny obserwator. Nikt nie pytał mnie o zdanie, ba spora część ich nie mogła zapamiętać nawet mojego imienia. Od czasu do czasu tylko słyszałem ,, Kou skocz po coś do picia", ,,Kouyou skocz do sklepu", Kouyou to, Kouyou tamto...Czasami miałem dość, ale i tak grzecznie robiłem o co prosili. W końcu i tak nie przydawałem się do niczego innego... Byłem tam tylko i wyłącznie dla niego. Bo on mnie prosił.... Na domiar złego był to jeden z najbardziej burzliwszych okresów w moim życiu. Powoli, lecz nieubłagalnie zacząłem uświadamiać sobie że nie pociągają mnie kobiety. Tak po prostu. To nie one powodowały ten przyjemny dreszczyk, to nie one pobudzały moją wyobraźnię. Może to co zrobiłem bylo egoistyczne i wyjdę na człowieka-kurwę, ale po prostu musiałem mieć stuprocentową pewność.... Ku uciesze Akiry znalazłem sobie dziewczynę- śliczną, o rok młodszą japonkę. Jak już się domyślacie niczego do niej nie czułem, była po prostu swego rodzaju ,,testem". Byliśmy razem przez jakiś czas, a ja coraz bardziej uświadamiałem sobie że to nie to. Traktowałem ja jak przyjaciółkę, nic więcej. W końcu zerwaliśmy. Nie było to łatwe, zwałaszcza że Aya była bardzo delikatna i okropnie to przeżyła. Nie powstrzymało mnie to niestety przed tym żeby wykorzystać jeszcze jedną osobą...Reita- bo tak zacząłem nazywać mojego już blondwłosego towarzysza- gdy tylko dowiedział się o zerwaniu zaczął wyciągać mnie na wypady we dwóch, żeby jak to powiedział ,,podnieść moją zmarnowaną kaczuszką na nogi". Nie powiedziałem mu oczywiście o przyczynach rozstania. Zbyt odpowiadała mi ta jego troska, więc po prostu udawałem
załamanego. Po co miałem chłopaka uświadamiać? Potrzebowałem jego uwagi jak powietrza, a gdy udało mi się ją zwrócić nie zamierzałem tak łatwo odpuścić. Mała zmiana nastąpiła dopiero wtedy, gdy po jednym takim wypadzie, obudziłem się nago następnego dnia w łóżku jakiegoś faceta. Inaczej niż się spodziewałem nie była to jednonocna przygoda. Było mi z Kazukim dobrze, a do tego idealnie odwracał moja uwagę od Akiry. Kogoś takiego w tamtym momencie potrzebowałem. Reita dowiedział się o moim związku dopiero po kilku miesiącach i mimo że był bardzo zdziwiony szybko zaakceptował moją orientację. Nie powiem... była to chyba najbardziej żenująca rozmowa w moim życiu, ale poczułem wielką ulgę. Bałem się że mimo wielu lat przyjaźni zacznie się mną brzydzić i mnie najzwyczajniej odrzuci. Niestety nie mogę powiedzieć że polubił Kazukiego...on go wręcz nie trawił. Co chwila mu dokuczał, lub wytykał każdy błąd ignorując moje uwagi. Ja sam zacząłem zauważać u mojego chłopaka coraz więcej wad. Związek z nim zaczynał mnie coraz bardziej nużyć, a jego wymagania ciągle tylko rosły. Im dalej się posuwaliśmy tym bardziej mi czegoś brakowało....czegoś albo kogoś... Stalo się to czego tak się obawiałem....Pokochałem Akirę. Od tamtego momentu zacząłem się pilnować. Każdy gest w jego kierunku był przemyślany. Nie mogłem pozwolić mu choć na cień podejrzeń. W końcu mieć przyjaciela geja, a znać zadurzonego w sobie geja to kompletnie inna bajka....